Na początku lat siedemdziesiątych, w scenerii polskiego Wybrzeża, splatają się losy dwóch takich, co nie jeden księżyc ukradli. "Synek" wyszedł z kicia i za wszelką cenę chce się dobrze w życiu urządzić. Starszy Eryk, wytrawny hochsztapler, musi się odegrać na kumplu, który go wykiwał w pokerze. Ale do tego jest potrzebna duża kasa. Obaj
Co to jest za zupa same grzyby jak bede chcial sie nawpie*dalac grzybow to bobie grzybowa zamowie.I jeszcze cieple piwo o zesz ku*wa twoja je*ana mac!To moja ulubiona scena z filmu przewijam ja zawsze.
najwyżej na 5-6, i to głównie przez sympatię do Nowickiego. Szkoda tylko, że Nowicki ma tak niewiele do grania, bo scenariusz monotonny i dziurawy. Np. cała sekwencja knajpiana z wygibasami Józefowicza to typowa zapchajdziura.