Ogromna dojrzałość młodego ( 31 - letniego!) reżysera sprawia, ze powstało kolejne dzieło(po Girl), w którym kreuje on swoje postacie i ich problemy z niezwykłą wrażliwością i wnikliwością. Czule pokazuje chłopięce lata i konsekwencje braku tej czułości dla młodej psychiki w środowisku.
Uważam, ze Dhont jest mistrzem opowiadania o tak subtelnych emocjach. Brak tu patetycznych dialogów, zbędnego melodramatyzmu,rozpraw o uczuciach. Są małe gesty, gra spojrzeń, mikroekspresja ciała, skupienie na twarzach. To sprawia, ze wrażliwsi widzowie nie będą mogli powstrzymać łez.
Na pewno jest to ważny film o czymś, co ma znaczenie w życiu - o przyjaźni między innymi aspektami. Dla osoby, która w młodym wieku przeżyła odtrącenie przyjaźni film jest odzwierciedleniem do pewnego oczywiście momentu. Niemniej robi wrażenie na maxa.
Wprost przeciwnie. Niedojrzałość reżysera i samego przekazu, jak i Twojego i Tobie podobnych komentarzy aż boje po oczach.
Zgadzam się z przedmówcą. Gdzie ta dojrzałość? W pokazaniu łatwości z jaką dziecko odbiera sobie życie tylko dlatego, że kolega się odwrócił? Oh come on. Truizm do potęgi. I dla nowoczesnych czytelników - nie, nie ma tu homofobii, tak samo jak nie ma wątku homoseksualizmu ani żadnego seksualizmu. Czysta przyjaźń, która została filmowo stworzona i obrzydliwie filmowo zniszczona.